Wyznaczone miejsce do przechowywania środków ochrony indywidualnej

Kiedy wszyscy zajmują się sprawozdaniem z rakotwórczych ja wrzucę inny kamyczek do naszego behapowskiego ogródka. Jest taki artykuł w kodeksie pracy, który mówi:

23710. § 1. Pracodawca jest obowiązany zapewnić, aby środki ochrony indywidualnej oraz odzież i obuwie robocze, które w wyniku stosowania w procesie pracy uległy skażeniu środkami chemicznymi lub promieniotwórczymi albo materiałami biologicznie zakaźnymi, były przechowywane wyłącznie w miejscu przez niego wyznaczonym.

Słuszny zapis, metodami organizacyjnymi ograniczający „roznoszenie” niebezpiecznych substancji lub materiału biologicznego po całej firmie. Zróbmy pewne założenia, aby mniej doświadczeni koledzy również wyciągnęli wnioski z tego artykułu. Załóżmy, że mamy operatora jakieś linii produkcyjnej, gdzie używane są środki chemiczne i pracownik używa rękawic, aby chronić swoje dłonie. Idąc w przerwę, na papierosa, gdzie kładzie rękawice? Na parapecie? Na grzejniku? Na ławce? Każda zmiana, każdy pracownik gdzie indziej? A może potem do tej palarni przychodzą pracownicy innej linii? Jedni przynoszą na rękawicach jedną chemię, inni inne związki. W międzyczasie personel biurowy i pracownik ochrony. Każdy na rączkach i odzieży roznosi dalej chemię po zakładzie. „Nie no nie przesadzajmy” – pojawi się głos na sali. Tylko prawda jest taka, że to powszechna praktyka w wielu zakładach.

Nawet jeśli nie jest to zakład chemiczny, bierzmy pod uwagę, że przepis odnosi się do środków chemicznych. Nie wskazuje, że musza być szkodliwe, czy rakotwórcze. Taki personel sprzątający ma środki czystości na bazie chloru, wodorotlenku sodu, alkoholu izopropylowego, itp. Często pomieszczenie personelu sprzątającego jest jednocześnie magazynem, szatnią, suszarnią mopów i ścierek oraz jadalnią, bo każdy metr wynajętego obiektu musi na siebie zarabiać. Najpierw pani kładzie rękawiczki na stole, za godzinę kanapkę, pod koniec zmiany leży tam krzyżówka lub kolorowa gazeta, którą popołudniem zabierze do domu…

Jeszcze jeden przykład: pracownik magazynu wydaje towary w opakowaniach detalicznych. Czasem w transporcie rozedrze się karton, czasem pęknie butelka. Rękawice wydane, choćby do sprzątania takich rozlewisk. Używane raz na tydzień. Zdarza się w niektórych firmach, że na cała zmianę są jedne takie rękawice. „Bo to w sporadycznych sytuacjach…” I znów te rękawice raz leżą na stole z dokumentami „RW”, „WZ”. Raz na parapecie, raz na wózku widłowym, to znów na grzejniku, czasem na pierwszej od wejścia palecie.

I kolejny problem z wyznaczeniem miejsca do przechowywania zaczyna się, gdy kończy się zmiana. Pracownik chowa do szafki ubraniowej te rękawice, może do kieszeni kurtki, w spodnie? Może na najwyższą półkę w części na odzież roboczą, bez kontaktu z prywatną odzieżą pracownika. Problem polega na braku wentylacji. W zamkniętej szafce słabo schnie. I posiadając super szczelne, odporne chemicznie rękawice po całej zmianie używania w środku są mokre od potu naszej dłoni. I znów pokusa zostawienia ich na kaloryferze, parapecie… Pomijam aspekt, że jeśli pracownik miał kontakt z wonną substancją, to po weekendzie parowania w zamkniętej szafce, odzież będzie pachniała benzyną, acetonem czy innym rozpuszczalnikiem. Może to był barwnik? Szafka, klamki w firmie, grzejniki i parapety, krzesła, ławki, taborety noszą ślady informując z daleka o zwyczajach pracowników. Informują też o braku regulacji tego tematu ze strony pracodawcy.

Jak to ogarnąć? Metalowy regał z wyprofilowanymi wieszakami dla rękawic byłby wystarczający. Stojak na hełmy ochronne, czy narzędzia ręczne. Zamiast wieszaków widziałem również linki z klipsami, do których można było podpiąć rękawice czy inne rzeczy. Jedno stanowisko przed palarnią, drugie przy toalecie lub jadalni, trzecie w szatni. Takim działaniem załatwiasz trzy sprawy:

Jest porządek. Rękawice nie zalegają po różnych zakątkach zakładu. Po drugie masz pewność, że chemia zostaje tam, gdzie być powinna. Pracownicy nie roznoszą ci jej po zakładzie.

A po trzecie i to przede wszystkim powinieneś mieć na względzie, te śladowe ilości nie dostają się przez skórę lub przewód pokarmowy do organizmu osób postronnych, które może z chemią nie mają żadnego styku zawodowego, ale korzystają z wspólnych pomieszczeń.

Mam nadzieje, że być może moje rozważania skłonią cię do zmian w swojej firmie. Jeśli podobał Ci się mój materiał udostępnij post na Facebooku.

 

PS. Nie było mnie trochę i winny jestem kilka słów wyjaśnień. W moim życiu zaszły zmiany rodzinne. Pozytywne. ? Byłem więc zajęty organizowaniem szczęścia rodzinnego, bo to mój priorytet w życiu. Zmiany dotyczące dzieci, zmiany miejsca zamieszkania i wielu fantastycznych rzeczy jakie zadziały się. Niestety zaangażowanie moje było wymagane i to nie małe. Jak mówi przysłowie ludowe: jak sobie pościelisz tak się wyśpisz, więc robiłem co w mojej mocy. Teraz mając ogarnięte podstawy mogę skupić się na pracy twórczej. Mam nadzieje, że wspólnie będziemy iść ta bezpieczną drogą po bezpiecznej stronie.