Kiedy wiele osób już przekonało się do stosowania kasku podczas jazdy na rowerze, czy nawet rolkach, tak kask na lodowisku to nadal rzadkość. Próbowałem przez chwilę usprawiedliwić wszystkich ryzykantów „ślizgawki”, że nieznajomość zagrożenia, zanik pamięci o czasach kiedy stawiali pierwsze kroki i zaliczali upadki, być może nie na pięknie oświetlonym miejskim lodowisku, ale na zamarzniętym pobliskim jeziorze. Może to ekscytacja sezonową atrakcją, która pojawia się na kilka tygodni w roku. Może to jedyna zorganizowana atrakcja w miejscu zamieszkania, która omamia ludzi? Przecież jest tak miło i rodzinnie. Małe miasteczko, na ryneczku lub przy MOSIR-ze stoi zorganizowane lodowisko. Oświetlone, ogrodzone, gdzie z kontenera wypożyczalni gra skoczna muzyka. Może też być okoliczne zamarznięte jezioro, gdzie wszystkie okoliczne nastolatki, popisują się przed pannami, a te trzęsące się z zimna, próbują uwiecznić to swoimi telefonami. Przecież wszyscy tak jeżdżą. Mój dziadek się tu ślizgał, ojciec mamusię na randki zabierał, teraz ja tu przychodzę. Nikt tu kasku nie widział. No chyba, że któryś po pijaku motorem na lód wjechał, to kask miał, w końcu zima.
Kolejna myśl nakazała mi odrzucić te pesymistyczne wizje i skupić się na nielicznych pozytywach. Co sprawiło, że pojawiają się wyjątki, które potwierdzają tą niechlubną regułę? Może w regulaminie lodowiska ktoś coś napisał na ten temat, a że regulaminy czytają nieliczni, dlatego tak mało tych kasków? Zajrzałem na stronę samorządu, gdzie była informacja o lodowiskach. Regulaminu brak, ale znalazłem informację, że można wypożyczyć kask za 3zł na jedną godzinę. Zajrzałem do stron lodowisk w Warszawie, w końcu stolica, światowi ludzie. Na Zimowym Narodowym znalazłem punkt: „Wszystkim Użytkownikom zaleca się jazdę w rękawiczkach, kaskach oraz nakolannikach i nałokietnikach, a w szczególności dzieciom do lat 8. Jazda bez ochraniaczy i kasku odbywa się na własną odpowiedzialność.” Wróciła mi nadzieja, chodź myślę, że organizator, tylko zabezpieczył swoje prawne interesy. Kask w wypożyczalni 5 zł. Zaraz, zaraz… 3, czy 5 zł ma decydować o życiu lub zdrowiu?
No i w końcu wpadłem na trzeci pomysł przebadania tej sprawy. Podczas rodzinnego spaceru w Nowy Rok zajrzeliśmy na miejskie lodowisko. Trzy osoby w kaskach. Wykorzystałem moment, kiedy jedna z nich odpoczywała i zapytałem:
-„Fajny kask. Czemu zakładasz go na łyżwy?”
– „ Dostałam pod choinkę od rodziców, bo w ferie pojedziemy na narty. Chciałam pokazać koleżankom, bo potem nie będzie okazji”.
I tu uśmiechając się poczułem wewnętrznie gorycz. Może to odpowiedzialni rodzice zadbali o bezpieczeństwo nastolatki, ale noszenie kasku jest dla szpanu lub lansu? Jeszcze tłumaczyłem sobie to, że ta młoda osoba jest nieświadoma zagrożeń. W dalszej części spaceru byłem milczący. Żona śmiała się , że to spóźniony kac. Miała trochę racji, bo był to kac światopoglądowy.
No i nawet jeśli zmiany w kulturze bezpieczeństwa naszego społeczeństwa podyktowane będą modą, nowym stylem życia, ale doprowadzą do pozytywnych bezpiecznych zachowań, ja pójdę w tę komercję. Nawet, jeśli ważniejsze będą nazwy marek na kaskach, nakolannikach, nałokietnikach niż ich specyfikacja techniczna i walory ochronne, to będzie to mały kroczek do bezpieczniejszego społeczeństwa. Jak mogę wybierać częste krzykliwe reklamy, to i tak wolę je niż złe informację o śmierci na lodzie. Jedną z najgłośniejszych, była śmierć ojca rodziny w wyniku upadku do tyłu na lód w Szczecinku w 2012 roku. Mam również nadzieje, że włodarze organizujący lodowiska dla swoich społeczności pomyślą również o ich bezpieczeństwie. Dodając jeden punkt w regulaminie o konieczności stosowania kasku, może na początku nie przysporzy im wielbicieli, za to wierze, że zaprocentuje w przyszłości. Jeśli jeździcie na łyżwach zostańcie ambasadorami bezpiecznej jazdy w kasku i ochraniaczach. Jeśli nie ambasadorami, to zostańcie propagatorami nowej mody, byle wszyscy wracali cało do domu.